czwartek, 21 stycznia 2016

Słodkie laurki na Święto Babć i Dziadków



Dzisiaj 21 stycznia.

Nie zapomnijmy o naszych ukochanych babciach i dziadkach. Na pewno z utęsknieniam czekają na nasza wizytę. Kwiaty i życzenia są oczywiście zawsze na miejscu, ale możemy pójść dalej.
Pomysłów jest masa. Oczywiście najważniejsza jest pamięć. Ale jeśli mamy czas, aby zrobić coś wspólnie z naszymi dziećmi, to na pewno będzie to jedno z piękniejszych rodzinnych wspomnień. Jestem przekonana, że dziadkowie będą zachwyceni, a i my w przyszłości będziemy mogli liczyć na pamięć naszych wnucząt.
  
W tym roku  postanowiliśmy uhonorować naszych kochanych seniorów słodkim maślano-waniliowym podarunkiem. Mało, że jest on dekoracyjny, to jeszcze można go schrupać podczas jednego z długich zimowych wieczorów.
Przepis znajdziecie w naszej Książce Kucharskiej pod linkiem umieszczonym na dole strony. Skorzystałam z mojej wypróbowanej receptury na maślane kruche ciasteczka, jedyne co zmieniłam, to grubość ciasta, które rozwałkowałam tym razem na 6mm.





                Prace jeszcze trwaja, ale myślę, że nie wyszło nam najgorzej;) 


                    Życzę miłego wycinania, wypiekania i malowania, 
                      a wszystkim cudownym Babciom i Dziadkom                                                                   wspaniałych wnucząt 
                      oraz wielu lat w zdrowiu i szczęściu!


OTO LINK DO MOJEGO PRZEPISU na słodkie serduszka


środa, 20 stycznia 2016

Nasz blog kulinarny


Witam serdecznie:))


    Od dawna obiecywałam sobie, że zacznę wreszcie kiedyś publikować po kolei wszystkie moje kulinarne receptury. No i stało się. Znalazłam trochę wolnego czasu, natchnienia i są. Dużą część z nich oczywiście opracowałam lub udoskonaliłam sama. Pozostałe mam w głowie nie wiadomo skąd. Pozyskane, a to z internetu, a to z podparywania przyjaciółek i rodziny.

Jeśli chcecie i Wy podparzeć, co pichcę w zakamarkach mojej jagodowej kuchni, to koniecznie zajrzyjcie do naszej Jagodowej Książki Kucharskiej. 
Mam nadzieję, że  wystarczy mi wytrwałości i wpisów wciąż będzie przybywać, a Wam nie zabraknie ciekawych inspiracji kulinarnych.

Pozdrawiam i życzę miłego gotowania:))


jagodowapolana.blox.pl

Agroturystyka Jagodowa Polana



niedziela, 3 stycznia 2016

Sara i Lord - czyli jak pies z kotem



 
  Patrząc całkiem niedawno na nasze kochane zwierzaki, pomyślałam: "naprawdę żyją jak pies z kotem".
Ale jakże mogłoby być inaczej? :D
Matko przenajsłodsza! 

Te dwa tak odmienne byty, powinny raczej toczyć swe żywoty w światach równoległych, niestykających się ze sobą w absolutnie żaden sposób. Coś jak w tym filmie "Interstallar", albo 
w opowiadaniu Dukaja, które kiedyś czytałam, ale tytułu nie pamietam. 
A tak, ułamek sekundy i ambaras gotowy!
Zaledwie moment naszej nieuwagi, 

a kula radosnej niesłabnącej energii terierki walijskiej, gwałtownie zderza się z leniwą poukładaną płaszczyzną świata norweskiego kocura. Trrrach! Niczym śnieżna piguła waląca w gładką wypucowaną szybę.
Nawet nie żeby złośliwie, raczej bezmyśnie i bezrefleksyjnie.
Czemu ta psia egzystencja tak ma, że nieustannie pędzi przed siebie?
Owszem, zatrzymuje się czasem na chwilę, ale tylko po to, aby szybko wciągnąć powietrza w piersi i przygotować się do kolejnego biegu, ciągle odkrywając nowe możliwości rozładowania nadmiaru. Jakby wiecznie trzeba było się dokądś spieszyć, gonić dzień, szukać nowych wyzwań, szarpać, lizać, kochać wszystkich po horyzont. Z nosem przy ziemi tropić wszelkie przejawy życia na planecie Ziemi.  Ach ta mnogość aromatów! Świat pachnie na tysiące sposobów! Wiedzieliście o tym???
I to zagarnianie uwagi i przestrzeni wyłącznie dla siebie.

Tu jestem! Piękna, zwinna, patrz na mnie!
Pobawimy się? Rzuć patyk!
Wyjdziemy na spacer?
Pójdę za tobą dokąd chcesz! No rusz się!
Co tam masz ciekawego?
Dasz mi? Daj!
Kochasz mnie? Kochaj mnie!
Ech! 


Na przeciwległym biegunie, koci wymiar istnienia. 

W poszukiwaniu wygodnego posłania, spaceruje po naszym domu na Jagodowej Polanie, w bezszelesny, stateczny, lecz czujny zarazem, sposób. Większość życia przesypiając. Czasem z poziomu ulubionego wiklinowego fotela, na wpół otwartymi oczyma, obserwuje powtarzalną, jakże nudną codzienność, okraszoną skrajną tempotą psiego rywala. Niemniej pomimo licznych godzin poświęconych na tą kontemplację, zdaje się ni w ząb nie pojmować tego nieustannego pędu, podskakiwania, podgryzania i lizania najróżniejszych dziwacznych powierzchni. Kot Lord to zwierz, który po prostu trwa. Niewiele zdarzeń jest w stanie wzbudzić jego zainteresowanie, czy wytrącić go z równowagi. Otula leniwą energią każdego, kto znajdzie się w jej zasięgu (nauralnie każdego poza psem, pies z otulania jest kategorycznie wyłączony na własne żądanie), od czasu do czasu ożywiając się na dźwięk kuchennych odgłosów. 

Zdaje się, że słychać nóż na desce...

Kroją mięso...?
Może sprawdzę...
To jednak sprawdzę.

Stuprocentowa interesowność, zakamuflowana starannie pod przyjemnym pomrukiem i miękkim futrem. Przy użyciu najbardziej czarujących ze wszystkich czarownych kocich spojrzeń, niezmiennie skutecznie osiąga zamierzone cele. Głównie gastronomiczne. W zamian oferując ewentualną możliwość pogłaskania po miękkim grzbiecie.
No możesz...
Nie tak mocno przecież!
Wystarczy! 
Zmęczony jestem...

Nie odchodzi daleko. Wraca na swoj fotel, albo przewraca się niedbale w miejscu, w kórym stał.

Ale niech nikogo nie zmyli leniwa, zblazowana powierzchowność tej futrzastej siedmiokilogramowej kuli. Nawet z zamkniętymi oczami, zwinięty w kłębek przy kaloryferze, ma wszystko pod kontrolą.
W tym, na pierwszym miejscu, psie poczynania. Choć łagodna natura przebija sie na pierwszy plan, to obrona zakątka świętego spokoju ma na kociej skali najwyższy priorytet. Będąc więc czworonogiem wrogiego gatunku, lepiej nie zbliżać się na wyciągnięcie pazura. 


Nooo...Lepiej się nie zbliżać, ale coś jednak ciągnie w tę stronę.
No i znowu kłopoty.


Dwie różne formy interakcji z otoczeniem. Dwa odmienne sposoby na życie.
Pomiędzy tymi dwoma światami, my domownicy, staramy się normalnie funkcjonować, co czasem bywa trudne, ale nie twierdzę, że niemożliwe. 

Tak się teraz zastanawiam, czy ktoś z nas jeszcze pamięta, jak żyć bez tego całego zamieszania?
Przyznaję, słabo u nas z pamięcią;)).
Że co?
Że tak po prostu zrobic sobie kawę i się nią nie oblać? Kiedy rozpędzony zwierzyniec wpada z impetem między twoje nogi?
Eeetam...
Nuuda;)





Sara w obliczu kolejnego wyzwania :D


Lord jak zwykle skonany;)

.