wtorek, 17 maja 2016

MAJÓWKA 2016 NA GORCZAŃSKICH STUDZIONKACH

     Oj trzeba być u nas na Majówce! 
Kto raz tu zawitał w ten wiosenny czas, ten wie, że dla Ochotnickiej Osady Studzionki, a i okolicznych wsi, to wielkie święto góralsko-ceperskie. Górale odświętni, spiwojo i grajo, a cepry z ciekawością i lubością przyglądają się temu piknemu prezentowaniu miejscowej kultury i tradycji. W tym roku w naszej miejscowej drewnianej kaplicy, na terenie skansenu, modliliśmy się za artystów i radowalismy z 600lecia lokacji Ochotnicy. 
A co było jadła i napitku za przysłowiowe "co łaska", to wiedzą ci, co suto pojedli. 
Nasi goście zawsze chętnie uczestniczą w celebrowaniu tej pięknej podhalańskiej tradycji. Zostaje im bezcenna pamiątka w postaci zdjęć i wspomnień, no i oczywiście nasza Agroturystyka Jagodowa Polana niedaleko Majcherka, do której zawsze moga powrócić, by przeżyć to jeszcze raz:)) Serdecznie Prosiemy!



Malarstwo na szkle to nieodzowny element miejscowej tradycji.

 
               Góralska kwaśnica na wędzonce, najlepiej smakuje z widokiem na Tatry


Nasze miejscowe gospodynie robią najlepsze moskole z bundzem.



Kolejne pokolenia uczą się gry na instrumentach, bo bez góralskiej muzyki żadne świeto sie obyć nie może




czwartek, 21 stycznia 2016

Słodkie laurki na Święto Babć i Dziadków



Dzisiaj 21 stycznia.

Nie zapomnijmy o naszych ukochanych babciach i dziadkach. Na pewno z utęsknieniam czekają na nasza wizytę. Kwiaty i życzenia są oczywiście zawsze na miejscu, ale możemy pójść dalej.
Pomysłów jest masa. Oczywiście najważniejsza jest pamięć. Ale jeśli mamy czas, aby zrobić coś wspólnie z naszymi dziećmi, to na pewno będzie to jedno z piękniejszych rodzinnych wspomnień. Jestem przekonana, że dziadkowie będą zachwyceni, a i my w przyszłości będziemy mogli liczyć na pamięć naszych wnucząt.
  
W tym roku  postanowiliśmy uhonorować naszych kochanych seniorów słodkim maślano-waniliowym podarunkiem. Mało, że jest on dekoracyjny, to jeszcze można go schrupać podczas jednego z długich zimowych wieczorów.
Przepis znajdziecie w naszej Książce Kucharskiej pod linkiem umieszczonym na dole strony. Skorzystałam z mojej wypróbowanej receptury na maślane kruche ciasteczka, jedyne co zmieniłam, to grubość ciasta, które rozwałkowałam tym razem na 6mm.





                Prace jeszcze trwaja, ale myślę, że nie wyszło nam najgorzej;) 


                    Życzę miłego wycinania, wypiekania i malowania, 
                      a wszystkim cudownym Babciom i Dziadkom                                                                   wspaniałych wnucząt 
                      oraz wielu lat w zdrowiu i szczęściu!


OTO LINK DO MOJEGO PRZEPISU na słodkie serduszka


środa, 20 stycznia 2016

Nasz blog kulinarny


Witam serdecznie:))


    Od dawna obiecywałam sobie, że zacznę wreszcie kiedyś publikować po kolei wszystkie moje kulinarne receptury. No i stało się. Znalazłam trochę wolnego czasu, natchnienia i są. Dużą część z nich oczywiście opracowałam lub udoskonaliłam sama. Pozostałe mam w głowie nie wiadomo skąd. Pozyskane, a to z internetu, a to z podparywania przyjaciółek i rodziny.

Jeśli chcecie i Wy podparzeć, co pichcę w zakamarkach mojej jagodowej kuchni, to koniecznie zajrzyjcie do naszej Jagodowej Książki Kucharskiej. 
Mam nadzieję, że  wystarczy mi wytrwałości i wpisów wciąż będzie przybywać, a Wam nie zabraknie ciekawych inspiracji kulinarnych.

Pozdrawiam i życzę miłego gotowania:))


jagodowapolana.blox.pl

Agroturystyka Jagodowa Polana



niedziela, 3 stycznia 2016

Sara i Lord - czyli jak pies z kotem



 
  Patrząc całkiem niedawno na nasze kochane zwierzaki, pomyślałam: "naprawdę żyją jak pies z kotem".
Ale jakże mogłoby być inaczej? :D
Matko przenajsłodsza! 

Te dwa tak odmienne byty, powinny raczej toczyć swe żywoty w światach równoległych, niestykających się ze sobą w absolutnie żaden sposób. Coś jak w tym filmie "Interstallar", albo 
w opowiadaniu Dukaja, które kiedyś czytałam, ale tytułu nie pamietam. 
A tak, ułamek sekundy i ambaras gotowy!
Zaledwie moment naszej nieuwagi, 

a kula radosnej niesłabnącej energii terierki walijskiej, gwałtownie zderza się z leniwą poukładaną płaszczyzną świata norweskiego kocura. Trrrach! Niczym śnieżna piguła waląca w gładką wypucowaną szybę.
Nawet nie żeby złośliwie, raczej bezmyśnie i bezrefleksyjnie.
Czemu ta psia egzystencja tak ma, że nieustannie pędzi przed siebie?
Owszem, zatrzymuje się czasem na chwilę, ale tylko po to, aby szybko wciągnąć powietrza w piersi i przygotować się do kolejnego biegu, ciągle odkrywając nowe możliwości rozładowania nadmiaru. Jakby wiecznie trzeba było się dokądś spieszyć, gonić dzień, szukać nowych wyzwań, szarpać, lizać, kochać wszystkich po horyzont. Z nosem przy ziemi tropić wszelkie przejawy życia na planecie Ziemi.  Ach ta mnogość aromatów! Świat pachnie na tysiące sposobów! Wiedzieliście o tym???
I to zagarnianie uwagi i przestrzeni wyłącznie dla siebie.

Tu jestem! Piękna, zwinna, patrz na mnie!
Pobawimy się? Rzuć patyk!
Wyjdziemy na spacer?
Pójdę za tobą dokąd chcesz! No rusz się!
Co tam masz ciekawego?
Dasz mi? Daj!
Kochasz mnie? Kochaj mnie!
Ech! 


Na przeciwległym biegunie, koci wymiar istnienia. 

W poszukiwaniu wygodnego posłania, spaceruje po naszym domu na Jagodowej Polanie, w bezszelesny, stateczny, lecz czujny zarazem, sposób. Większość życia przesypiając. Czasem z poziomu ulubionego wiklinowego fotela, na wpół otwartymi oczyma, obserwuje powtarzalną, jakże nudną codzienność, okraszoną skrajną tempotą psiego rywala. Niemniej pomimo licznych godzin poświęconych na tą kontemplację, zdaje się ni w ząb nie pojmować tego nieustannego pędu, podskakiwania, podgryzania i lizania najróżniejszych dziwacznych powierzchni. Kot Lord to zwierz, który po prostu trwa. Niewiele zdarzeń jest w stanie wzbudzić jego zainteresowanie, czy wytrącić go z równowagi. Otula leniwą energią każdego, kto znajdzie się w jej zasięgu (nauralnie każdego poza psem, pies z otulania jest kategorycznie wyłączony na własne żądanie), od czasu do czasu ożywiając się na dźwięk kuchennych odgłosów. 

Zdaje się, że słychać nóż na desce...

Kroją mięso...?
Może sprawdzę...
To jednak sprawdzę.

Stuprocentowa interesowność, zakamuflowana starannie pod przyjemnym pomrukiem i miękkim futrem. Przy użyciu najbardziej czarujących ze wszystkich czarownych kocich spojrzeń, niezmiennie skutecznie osiąga zamierzone cele. Głównie gastronomiczne. W zamian oferując ewentualną możliwość pogłaskania po miękkim grzbiecie.
No możesz...
Nie tak mocno przecież!
Wystarczy! 
Zmęczony jestem...

Nie odchodzi daleko. Wraca na swoj fotel, albo przewraca się niedbale w miejscu, w kórym stał.

Ale niech nikogo nie zmyli leniwa, zblazowana powierzchowność tej futrzastej siedmiokilogramowej kuli. Nawet z zamkniętymi oczami, zwinięty w kłębek przy kaloryferze, ma wszystko pod kontrolą.
W tym, na pierwszym miejscu, psie poczynania. Choć łagodna natura przebija sie na pierwszy plan, to obrona zakątka świętego spokoju ma na kociej skali najwyższy priorytet. Będąc więc czworonogiem wrogiego gatunku, lepiej nie zbliżać się na wyciągnięcie pazura. 


Nooo...Lepiej się nie zbliżać, ale coś jednak ciągnie w tę stronę.
No i znowu kłopoty.


Dwie różne formy interakcji z otoczeniem. Dwa odmienne sposoby na życie.
Pomiędzy tymi dwoma światami, my domownicy, staramy się normalnie funkcjonować, co czasem bywa trudne, ale nie twierdzę, że niemożliwe. 

Tak się teraz zastanawiam, czy ktoś z nas jeszcze pamięta, jak żyć bez tego całego zamieszania?
Przyznaję, słabo u nas z pamięcią;)).
Że co?
Że tak po prostu zrobic sobie kawę i się nią nie oblać? Kiedy rozpędzony zwierzyniec wpada z impetem między twoje nogi?
Eeetam...
Nuuda;)





Sara w obliczu kolejnego wyzwania :D


Lord jak zwykle skonany;)

.

środa, 23 grudnia 2015

Królewski tort pod choinką


  Agroturystyka Jagodowa Polana
 
 Ach, co mi tam. 
 Nie lubię się za bardzo rozpisywać, ale po prostu muszę pochwalić się moim  świątecznym tortem. Rodzinie na jego widok, oczy  wyszły na  wierzch;P
 Taki królewski deser naprawdę uświetni każdy  Bożonarodzeniowy obiad. 
 Jest oczywiście  nieprzyzwoicie kaloryczny, nikomu nie będę oczu mydlić, 
 ale święta to nie jest  czas, aby się zamartwiać takimi błahostkami. Będziemy  się umartwiać po Nowym Roku:D
 Przepis na "tzw oko", przekazała mi onegdaj moja babcia, 
 no i tak  udoskonalam go przez lata, przy  okazji, co i raz wykazując się  inwencją dekoratorską;)

 A oto i mój przepis na 


MIGDAŁOWY TORT KRÓLEWSKI




  SKŁADNIKI 

ciasto



  • 250 g zmielonych migdałów
  • 7 jaj
  • 1 szklanka cukru do ucierania żółtek
  • 1/2 szkl. cukru do ucierania białek
  • 1 łyżeczka pasty waniliowej
  • 3 czubate łyżki zmielonych drobno płatków (orkiszowych lub owsianych)
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia (niekoniecznie)

krem

  • 1 masło (250g)
  • 3 jaja
  • cukier puder (1/2-3/4 szklanki)
  • sok z 1 cytryny
  • kwaskowe powidła
  • napar herbaciany do nasączenia blatów

PRZYGOTOWANIE 

Ciasto:



Nagrzać piekarnik do 175 stopni - góra/dół.


Zmielić drobno migdały.

Utrzeć żółtka z cukrem, połączyć z migdałami, płatkami i wanilią.
Ubić białka na sztywną pianę, dodawać po trochu cukier, delikatnie połączyć z resztą masy. Wymieszac  krótko łyżką.
Masę przełozyć do wyłożonej papierem do pieczenia torownicy.
Piec ok 45 min.
Tort studzimy przygotowanych drzwiach piekarnika. Nie martwmy się jeśli nieco opadnie. Dzielimy go ostrożnie na 3 blaty i smarujemy je kremem. Jedną wastwę zawsze robię kwaskową - smaruję ją powidłami z czarnej pożeczki, a następnie kremem. Każdy blat leciutko nasączam schłodzoną herbatą owocową.

Krem:
Miksujemy do białości masło z połową cukru, dodając po jednej łyżeczce sok z cytryny. Uważamy aby krem się nie zważył. Następnie ubijamy pianę z białek i powoli dodajemy po łyżeczce pudru i miksujemy na szklisto. Następnie do piany dodajemy po jednym żółtku i cały czas miksujemy. Powstałą masę jajeczną dodajemy po 1 dużej łyżce do utartego masła. Za każdym razem miksujemy, aby masa nie stała się wodnista. 
Po połączeniu składników kremu wkładamy go do lodówki na ok. pół godziny, aby nieco stężał - będzie łatwiejszy do formowania. 
Tort schładzamy - powinien być przygotowany na min. kilka godzin przed przyjęciem. Na ok. 15 min. przed podaniem wyciągamy go z lodówki aby krem nie był zbyt twardy.



Świąteczne życzenia i wigilijne śledziki





Dzisiaj na Jagodowej Polanie trwają przygotowania do najbardziej magicznego dnia w roku, kiedy spadają gwiazdy, a zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem - Wigilii.
Zapach kompotu z suszu i pierników miesza się z aromatem czerwonego barszczu, gotowanych karpi i oczywiście śledzików.
Kochamy śledziki na różne sposoby!
Gdybyście nie mieli pomysłu jak je przyżądzić, oto nasze dwa ulubione
i niezawodne przepisy, które można przygotować na samej końcówce.




ŚLEDZIKI NA SŁODKO 

SKŁADNIKI:


paczka matiasów (moczymy)

2 czerwone cebule
2 słodkie pomarańcze
garstka rodzynek
olej do smażenia (kokosowy lub inny)
1 łyżka koncentratu pomidorowego

2 łyżki koniaku

1 łyżeczka octu balsamicznego 


Przyprawy: 


kilkanascie ziarenek gorczycy 

3-5 łyżeczek miodu 

pieprz cytrynowy

rozmaryn 

4 ziarenka ziela angielskiego

4 liście laurowe

tymianek


PRZYGOTOWANIE:


Cebulę pokroić w paski - zeszklić na oleju, dodać rodzynki, ocet, sok z wyciśnietych owoców, koncentrat, koniak i przyprawy - dusić, zredukować. Dosolić i dosłodzić miodem. Ostudzić. Układać warstwami. Smacznego!

Można trzymać w słoiczku przez kilka dni.

 ŚLEDZIKI GRZYBKACH SUSZONYCH 


SKŁADNIKI:

3 garście suszonych grzybów

paczka matiasów (moczymy)

4 duże ogórki kiszone, 

1 cebula cukrowa 

1 łyżka koncentratu pomidorowego

olej


Przyprawy: 


sól 

majeranek

pieprz,

3-4 łyżeczki miodu. 


PRZYGOTOWANIE:


Ugotować grzyby w osolonej wodzie do miękkości (ok 1h), posiekać drobno (można malekserem, należy jednak uważać by nie zrobić papki). 

Ogórki i cebulę także drobno pokroić. Wszystko wymieszać razem z koncentratem, miodem i przyprawami do smaku (ja daję sporo majeranku i pieprzu, mało soli - śledzie i tak są słone) 

Układać warstwami, każdą warstwę zalewać olejem. Schłodzić. Smacznego!


Można przechowywać w słoiczku 3-4 dni.

                                                    Wszystkim,  
życzymy 
zdrowych, radosnych,
pełnych ciepła i  zadowolenia 
Świąt Bożego Narodzenia!






czwartek, 17 grudnia 2015

Przedświąteczne pierniczkowanie

     Święta to czas hojności, miłości, wspólnych spotkań z rodziną i przyjaciółmi, czas aromatów sączących się z każdego zakamarka naszych domów...
Mamy taki coroczny przedświąteczny zwyczaj, że zapraszamy przyjaciół na pieczenie i dekorowanie pierników. Tradycja ta stała się już nieodłącznym elementem  naszych Świąt Bożego Narodzenia.
W tym roku także udało nam się zebrać sporą gromadkę, bo 12 osób (małych i dużych), więc jak się domyślacie, rąk do pracy nie zabrakło:))
Z tego fantastycznego, absolutnie cudownego, spotkania, pełnego słodkich zapachów, tęczowych lukrowych barw, gwaru, śmiechów i kolęd, każdy z nas wyniósł dużą puszkę świątecznych łakoci, ale co najważniejsze, całe naręcza magicznych  wspomnień, których nikt nam nie odbierze:)) Lubimy później do nich wracać przez cały następny rok i wszyscy przebieramy nogami kiedy zbliża się kolejna Gwiazdka;) 


Jako inspirację do tego typu spotkań zamieszczam przepis na nasze "jagodowe" pierniczki. Wyciągam go co roku z zakamarków specjalnej szuflady na przepisy. Jest prosty i niezawodny, a ciasteczka pięknie pachną i zachowuja należyty kształt. Wystarczy, że poleżą 3 dni zamknięte w szczelnym pojemniku, a staja się przyjemnie mięciutkie. 


SKŁADNIKI:

300 g jasnej mąki orkiszowej lub pszennej
100 g mąki żyniej jasnej lub pełnoziarnistej
2  duże jaja
130 g cukru
100 g roztopionego masła
100 g płynnego miodu
1 łyżka przyprawy do piernika
1 łyżeczka sody oczyszczonej

PRZYGOTOWANIE:


Najprościej jak tylko można - nagrzewamy piekarnik (góra/dół) do 180 stopni, 

w międzyczasie po prostu mieszamy w dużej misce wszystkie składniki 
i wyrabiamy ciasto, najlepiej ręcznie, na kształ gładkiej kuli. 
Ciasto możemy włożyć do lodówki na ok 1 godzine, aby było mniej klejące. 
Jeśli jednak jesteśmy niecierpliwi i nie lubimy czekać, możemy zabrać się do wałkowania od razu, podsypując nieco mąki. Ja kocham sylikonowe stolnice i wałki, dzięki nim nie muszę dodawać zbyt wiele tego składnika.

Aromatyczne płaty wałkujemy na grubość ok 4 milimetrów. Ciasteczka troszkę wyrosną, zachowujmy więc odstępy pomiędzy nimi, układając je na papierze do pieczenia. 

Czas pieczenia jednej partii to ok 8 min. I już, gotowe!:)
Dekorujemy lukrem, lub nie, jak kto woli.  Ja lubię ten królewski, z ubitego białka (pamiętajmy o sparzeniu jaja przed rozbiciem), cukru pudru i soku z cytryny. Jest bardzo kreatywny:) i megasłodki.





Praca idzie pełna parą!





 A takie cuda powstają z wyobraźni i zaangażowania naszych dzieciaków:))



Już nie możemy doczekac się następnego razu!